Krzyk, ból, płacz i cierpienie,
Niech noc da mi ukojenie!
Boże, proszę, weź mnie ze sobą
Do raju bram, tam stanę przed Tobą.
Zaśmieję się spękanymi ustami,
Nie przejmując się wielkimi ranami,
Łzy wyschną, martwe serce zabiję,
Choć mnie nie będzie, poczuję że żyję.
Bóg przytuli mnie do siebie,
Powie „Dziecino! Już jesteś w niebie!”
Na Ziemi dłonie ludzkie cię raniły,
W końcu podstępem swym zabiły,
Życia łatwego ty nie miałeś,
Ziemia nie raj, jaki tu widziałeś!
Wiesz już skarbie, mój drogi Aniele,
Lepiej ci nie żyć w ludzkim ciele.”
Tak bardzo pragnę, by to powiedział,
Bym ja, upadły Anioł przy nim siedział,
Jestem związany, przez czyjeś dłonie,
We krwi me ręce, policzki i skronie,
Chciałem być człowiekiem i żyć spróbować,
Dziś chcę w ramionach Boga się chować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz